
Rozmowy o psie trwały w naszej rodzinie już od jakiegoś czasu. Oczywiście był to pomysł dzieci. Jednak na początku, ze względu na to, że nasze dwie córunie, praca i dom pochłaniały cały nasz czas na pytanie: czy weźmiemy psa? padała niezmienna odpowiedź: NIE. Przede wszystkim dlatego, że chcieliśmy być świadomymi właścicielami psa tzn. świadomymi nie tylko naszych potrzeb ale przede wszystkim potrzeb psa. Baliśmy się, że będzie nieszczęśliwy i stęskniony siedział by cały czas w domu czekając na właścicieli. Ale z biegiem czasu warunki się zmieniły, dzieci podrosły, mieliśmy więcej czasu i wizja czworonożnego przyjaciela biegającego na podwórku była coraz bardziej kusząca. Dla sprawdzenia naszego zapału w naszym domu najpierw zagościł kot. Zrządzeniem losu trafił do nas 3 letni Brytyjczyk o imieniu dźwięcznym imieniu Horacy. Nadszedł więc odpowiedni czas i decyzja na tak zapadła. Jak się później okazało był to tylko pierwszy krok a kolejne nie były dużo łatwiejsze. Łatwo powiedzieć: bierzemy psa! Ale jakiego?! Oto jest pytanie! Posiadanie rasowego kota utwierdziło nas w przekonaniu, że to jest dobry kierunek. Decydując się na daną rasę jesteśmy pewni, że nasz pies będzie posiadał cechy charakterystyczne dla rasy nie tylko zewnętrzne ale i pod kątem temperamentu. Przede wszystkim wiedzieliśmy że:
-ma być łagodny,
-kochać dzieci i tolerować inne zwierzęta,
-ma być duży,
-ma mieszkać w budzie,
-ma być rasowy,
No i zaczęły się poszukiwania. Rasa za rasą, internet, książki. Aż w końcu nasz przyjaciel pozytywnie zakręcony miłośnik Mastifów pokazał nam filmik w Internecie i wpadliśmy po uszy. Mało tego, im więcej oglądaliśmy zdjęć i czytaliśmy na temat tej rasy tym bardziej wpadaliśmy - o ile to możliwe. Był to Ciobanesc Romanesc Mioritic. Okazało się jednak, że rasa ta nie jest osiągalna w Polsce. W dodatku, zupełnie niedawno została wpisana na listę psów rasowych FCI i kupno szczeniaka nie jest takie proste. Najlepiej jest zawsze sięgnąć do źródeł więc rozpoczęliśmy poszukiwania hodowli w Rumunii skoro jest to owczarek rumuński. Sami nie wiemy kiedy zakiełkowała w naszych głowach i sercu myśl . Ta myśl, z każdym obejrzanym filmikiem o mioriticu, zdjęciem, mailem rozwijała się i w końcu, już nie pamiętam które z nas wypowiedziało ją na głos: ZAŁÓŹMY HODOWLĘ! Mamy dwa cudowne Mioritici: suczkę Umkę i psa Gazdę, które skradły nasze serca.